🥋 Dzieciństwo Kiedyś Vs Dziś

@MartynaZabawa PROD.BY adzixpl DISCORD: https://discord.gg/v7jPX4PMUfZOSTAW SUBKA I LAPKE W GORE 😀LYCYMY PO 2k ZAKAZ KOPIOWANIA I POWIELANIA FILMU BEZ M 5. TelefonyKiedyś bardzo popularną zabawą był głuchy telefon, dziś już prawie nikt się w to nie bawi, bo każdy dzieciak ma smartphone.....6. SmakołykiKiedyś dzieci jadły wszystko, co przygotowała babcia i nie wybrzydzały, dziś to babcie muszą się dopasować do dziecięcych „Kim zostaniesz, jak dorośniesz?”Kiedyś dzieci chciały zostać policjantami, doktorami, czy astronautami, dziś marzą, aby być blogerami, freelancerami czy zajmować się kryto „Mamo, proszę jeszcze 5 minut!”Kiedyś matki odrywały dzieci od zabaw na świeżym powietrzu, dziś odrywają je od gier komputerowych. Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Zachęcam do oceny i pisania w komentarzach propozycji na nowe filmy.Użyte materiały:Wideo:- https://youtu.be/ckeLZmNcfXI - Misia Włodarczyk – „Sweet Creature

Spotkaliście się z idealizowaniem czasów PRL, w postaci wklejanych na facebooku wspomnień? Trzepak, jako miejsce zabaw, smak gumy do żucia i oranżady. A dziś … no właśnie, a dziś jest tak źle? Nie, po prostu moim zdaniem im jesteśmy starsi tym gorzej oceniamy czasy współczesne. To co wydaje się starszym ludziom za normę dzieciństwa, już nią nie jest. Bo kiedyś … kiedyś rodzice mieli czas, dziś go nie mają. Kiedyś dzieci spędzały czas na dworze, dziś przed komputerem. Kiedyś dzieci miały na podwórku koleżanki i kolegów, dziś ich mają w sieci. Kiedyś nie było tyle stacji telewizyjnych, dziś jest ich wiele. Czasy się zmieniają i nie ma co porównywać. Bo kiedyś dzieciństwo było dłuższe, bez dodatkowych zajęć po lekcjach, bez presji na sukces. Tak jak my wspominamy z sentymentem nasze dzieciństwo, tak nasze dzieci będą wspominać swoje. Rozwój technologii będzie tylko przyspieszał, stąd obecne zabawki i gadżety będą także tylko wspomnieniem. Podobnie jest w kwestii bajek, kiedy pomyślimy jakie bajki oglądali nasi rodzice, jakie my, a na jakie patrzą nasze dzieci, to również zobaczymy tą różnicę. Każde pokolenie było wychowywane inaczej. Kiedyś była przemoc w bajkach (Tom i Jerry), dziś też jest. Czy więcej? Nie, tylko kiedyś nie zwracało się na to tak uwagi, jak dziś (Bolek i Lolek to tylko koledzy). Choć muszę przyznać, że najbardziej wartościowe były bajki, w których nic nie było mówione, co powodowało, że dziecko uruchomiało wyobraźnię. Ale zaletą współczesnych bajek jest muzyka, w każdej bajce słyszymy rymowanki, różne melodie. Dziś największym problemem jest fakt, że dziecko może domagać się oglądania bajek non stop, gdyż są kanały typowo dziecięce. Pamiętasz czas wieczorynki? To było coś, cały dzień się czekało by ją obejrzeć, nawet jeśli byłam poza domem, to wracałam byle zdążyć. Pamiętam jak nuciłam: „Hej dzieci jeśli chcecie, zobaczyć Smerfów las, przed ekran dziś zapraszam was. I telewizor włączcie, dźwięk pokręćcie i usiądźcie. Zaczynamy dla was nowy film.” Teraz słyszę z ust mojego synka: „Patrol nasz, Patrol nasz, już jadą nam z pomocą. Rayder oraz jego psy, ekipa na sto dwa! Gdy mamy jakiś kłopot uratują nas, Ryder oraz jego psy, ekipa na sto dwa!”. Uśmiecham się wtedy szeroko, to jego ulubiona bajka i sama jestem ciekawa czy fascynacja nią minie szybko czy zostanie z nami na dłużej? Staramy się trzymać ram czasowych, i włączać telewizor na kanał dziecięcy tylko w porze emisji Psiego Patrolu lub Blaze i mega maszyny. To po części od Nas rodziców zależy jak nasze dzieci spędzą swoje dzieciństwo. Jeśli poświęcimy im uwagę, jeśli pójdziemy z nimi na spacer, jeśli „zaszczepimy” w nich chęć eksperymentowania, to nasze dziecko nie będzie zapatrzone w kolorowy ekran, czy to telewizora, czy komputera. Zatem nie narzekajmy na obecne czasy, a postarajmy się je ulepszyć, na ile czas nam pozwoli. Zdaje sobie sprawę, że nie zabronimy chłopcom komputera, gdyż sami tak często z niego korzystamy z mężem. Jest narzędziem pracy, które niestety mamy w domu. Tylko w tym wszystkim, my też musimy sobie pozwolić na zabawę, bo jeśli przedłożymy pracę nad czas z dziećmi, to zatracimy się wszyscy. TU pisałam Wam o 20 propozycjach na zabawę, sami często sobie przypominamy tą listę, bo nie ma co ukrywać, czasami brakuje nam energii na wymyślanie coraz to nowych. Choć jak wspomniałam, teraz jesteśmy na fali Psiego Patrolu, zatem z Chasem (pieskiem z bajki) ratujemy różne sytuacje, gdyż „nie ma takiego problemu, którego byśmy nie rozwiązali”. Rodzicie dzieci, których dziecko ogląda tą bajkę, wiedzą o czym piszę ;-). Kończąc, wszystko zależy od naszego nastawienia, po prostu nie patrzmy do tyłu. Do następnego! zabawki z bajki „Psi Patrol” – Manfi. Znajdziecie tam wiele zabawek z reklam telewizyjnych. drewniana kuchenka mikrofalowa Janod – Bobomio drewniane warzywa i owoce Plan Toys – Bobomio legginsy chłopców – Titot t-shirty chłopców – Zara
Śmiechu ÐrX - Kiedyś (prod. 03:13. Jak kiedyś wyglądały znane gwiazdy? 1080p. 07:22. DZIECIŃSTWO - DAWNIEJ VS DZIŚ 1080p. 02:53. MUZYKA - DAWNIEJ VS DZIŚ
Potrzebujesz szybszego ładowania wideo? Załóż konto CDA Premium i nie trać czasu na wczytywanie. Aktywuj teraz, a 14 dni otrzymasz gratis! Aktywuj konto premium Dlaczego widzę ten komunikat? CDA nie limituje przepustowości oraz transferu danych. W godzinach wieczornych może zdarzyć się jednak, iż ilość użytkowników przekracza możliwości naszych serwerów wideo. Wówczas odbiór może być zakłócony, a plik wideo może ładować się dłużej niż opcji CDA Premium gwarantujemy, iż przepustowości i transferu nie braknie dla żadnego użytkownika. Zarejestruj swoje konto premium już teraz! 1059 godzin bajek dla dzieci. Włącz CDA Premium w mniej niż 2 minuty! Nowe, wygodne metody aktywacji. Komentarze do: DZIECIŃSTWO - KIEDYŚ vs DZIŚ Autoodtwarzanie następnego wideo W tym filmie pokazuje jak minecraft zmienil sie na lepsze pokazujac bledy w szybkiej formie. Muzyka użyta w filmie Stars wars a new hope - SoundtrackDaxten -

Cześć i czołem! Po sylwestrze wczoraj niektórzy byli skacowani mniej lub bardziej, więc dziś zapraszam was na post z serii teras vs kiedyś. Dziś podejmiemy temat dzieciństwa. Zainspirował mnie do tego brak śniegu i zdjęcie na kwejku, a także rok 2016. Czas niestety nie stoi w miejscu, a my nie młodniejemy.... Zapraszam! Pierwsza rzecz jaka przyszła mi na myśl to telefony. Kiedyś w podstawówce ich nie było, a teraz chyba każdy je ma. Już maluchy wiedzą jak obsługiwać tablety, sartfony itp. TELEFONY Pamiętacie jeszcze nieśmiertelną nokię? To były czasy, bateria trzymała dłuuugo i nikomu nie było straszne "bateria rozładowana". Teraz królują dotykowe gadżety, które są bardzo śmiertelne i bateria też nie jest najlepsza... A jak już jest 15% to tragedia..., bo to okno na świat ZIMA Huhu ha huhu ha nasza zima zła... Niestety ale dzieci w tym roku jeszcze na sankach nie pośmigały przynajmniej u mnie. Śnieg niestety bardzo nieśmiały w tym roku i właśnie tak w moich oczach wyglądały tegoroczne święta... W sylwestra zmarzłam, bo było około -13 stopni (jeeeej) :D. lATO Skoro już mowa o zimie to poruszmy lato. Chyba tak teraz wygląda. Może nie u wszystkich ale dość duża populacja nie spędza wieczorów wśród znajomych dzieciaków, a przy grach komputerowych. Jeśli się mylę to mnie poprawcie ;). ?KONSOLE? (????????) W ostatniej chwili w związku z grami komputerowymi przypomniały mi się gry w które grałam ja. Gra w klocki i to coś na kasetki. Nie pamiętam jak to się nazywa. Ja swojego egzemplarza nie miałam ale grałam razem z kolegą, który miał pokaźną kolekcję, chyba największą! To było mega i miało klimat. Dziś takie oto konsole i ps3 i ps4 i machanie różdżkami co też mi się w sumie podoba od święta ;).ELEKTRONICZNE ZWIERZĄTKO Skoro jesteśmy w tych klimatach to któż nie miał tamagotchi? JA! Nadrabiałam to pou ale to nie to samo. Polecam tamagotchi, którego nie miałam. O! I tyle w temacie. SERIALE I BAJKI Ostatnie o czym napiszę dziś to tv. Seriale, które się aktualnie pojawiają mnie nie zadowalają i jak dla mnie nieśmiertelne są lata miodowe i rodzina zastępcza, która mi się nie znudzi raczej nigdy. To są najlepsze seriale jak dla mnie i tylko te dwa oglądam jeśli mam czas po 50 razy. TO również tyczy się bajek i DOBRANOCEK, których już chyba nie ma? Smerfy, gumisie MUMINKI i później atomówki Dekster to było coś, a nie te które są emitowane teraz. Przypomnijcie sobie co wy mamiętacie ze swojego dzieciństwa. Ja może nie przedstawiłam wszystkiego ale przecież może być część 2. Jeśli wam się podobało to komentujcie i wspominajcie :)

Pamiętaj aby zostawić LIKE oraz suba z dzwonkiem! Będę wdzięczny FACEBOOK ♥→ http://fb.xe0.pl INSTAGRAM ♥→ http://in.xe0.pl SNAP ♥→ x
DZIECIŃSTWO - KIEDYŚ vs DZIŚ Kiedyś było jojo, dzisiaj jest fidget spinner. Dzieciństwo wygląda trochę inaczej w dzisiejszych czasach... Odwiedź nasz sklep: Znajdź nas na insta: Facebook: Grupa na Facebooku: Snapchat: Ponkersi Ponki - grupa szaleńców, która każdego tygodnia dostarczy wam świeżą dawkę najlepszej internetowej komedii. Chcesz więcej? Subskrybuj nasz kanał i sprawdź Ponki na facebooku: --- Film wyprodukowany przez: Mediakraft PL Sp. z ul. Nowy Świat 60/8, 00-357 Warszawa Managing Directors: Levent Gültan, Ryan Socash Mediakraft PL Sp. z is a subsidiary of Mediakraft Networks GmbH

Antyczne Komputery. Najstrszym przedmiotem podobnym w zamyśle do koputera był mechanizm z Antykithiry , którego zadaniem było obliczanie pozycji ciał niebieskich. Naukowcy szacują , że ten mechanizm może pochodzić z lat 100-150 p.n.e. Mechanizm jest zniszczony, jednak na podstawie ocalałych fragmentów badaczom udają się coraz

/pixabay/Ewidentnie, wychowanie dzieci na przestrzeni lat diametralnie się zmieniło. Gdzie podziało się bezwzględne posłuszeństwo wobec własnych rodziców i dziadków, gdzie podziała się postawa pokory, przestrzeganie norm obowiązujących w stosunkach z rodziną, czy sąsiadami, poszanowanie osób starszych? Na to pytanie musi sobie już odpowiedzieć każdy od początku…Dzisiaj widok młodej pani, której ozdobą jest zaokrąglony brzuch w widocznej już ciąży – nikogo nie dziwi. Podobnie, jak biała suknia, tren i długi welon… Dawniej przedmałżeńska ciąża nie tylko była społecznie niepochwalana, ale również „pozbywała” kobietę ślubnego wianka, Mawiano „taka nie powinna mieć wianka do ślubu, bo go już nie mo”. A kiedy już dziecko przychodziło na świat, oczywistym było, że narodziny dziecka należy powitać z radością i ćwiartką wódki. Do takiego zachowania obligowali młodych ojców koledzy z pracy. W tym temacie po dzień dzisiejszy niewiele się zmieniło. No może ilość wypijanych procentów, których limit często nie kończy się na ćwiartce wódki…Warto nadmienić, że koniec XIX wieku to czas rodzin wielodzietnych, w których przeciętna liczba dzieci wynosiła dziesięć, a bywało, że i więcej. Większa liczba dzieci często pożądana była w rodzinach gospodarskich, co wynikało z obfitości prac polowych i rąk do pracy. Kolejne lata liczbę tę jednak systematycznie redukowały. W latach sześćdziesiątych XX wieku mówimy już o dwójce - czwórce dzieci. Dzisiaj najczęściej mówimy o jednym – dwójce dzieci w rodzinie. W tradycji ważnym momentem dla rodziny był chrzest dziecka, podczas którego nadawano nowemu członkowi rodziny stosowne imię, często to, które „samo sobie przyniosło” rodząc się w dany dzień przypadającego świętego. Płeć dziecka w tamtych czasach miała dla rodziców również istotne znaczenie. Ojcowie wyczekiwali narodzin synów, którzy mieli być im kiedyś pomocnikami w pracy, a matki czekały na córki, choć z nimi wiązało się więcej starań. Trzeba było nie tylko przypilnować, żeby się dobrze wydały, ale również należało zadbać o ich wyprawkę, na którą składały się dwie pierzyny i cztery poduszki, pościel, ręczniki, naczynia kuchenne i ścierki. Na wsiach do tej wyprawki dochodziły jeszcze zwierzęta, w postaci krowy i prosiaka, wyprawkę stanowił także kawałek pola. Wychowanie…W rodzinach robotniczych dbała o nie przede wszystkim matka. Ojciec zajmował się utrzymaniem rodziny, jednak to on miał w rodzinie decydujące słowo. Od samego początku w rodzinach przykładano wagę do zachowania dziecka i jego szacunku wobec osób starszych. Tradycja, autorytet rodziców i dziadków, religijność… to elementy z których składał się proces wychowania. Każde dziecko od początku wiedziało też, że gdy dorośnie będzie musiało pracować na swoje utrzymanie. Rodzice własnym przykładem wskazywali swoim pociechom odpowiednią drogę. - Sprawę ułatwiała silnie ugruntowana religijność i związany z nią system norm oparty na dekalogu, przykazaniach kościelnych, prawdach wiary, których dzieci uczyła przede wszystkim matka w domu, a które były powtarzane przez księdza w kościele. Za najważniejsze uważano tradycją uświecone normy zachowań wynikające z wychowania religijnego, a także umiejętności i poszanowania pracy oraz stanu posiadania uzyskanego dzięki własnej pracowitości i zapobiegliwości – czytamy w publikacji Ireny Bukowskiej-Folerńskiej, traktującej o ludowych tradycjach i roli rodziny w społeczności śląskiej. Jak dzisiaj wygląda wychowanie religijne w domach, nauka poszanowania pracy i pracowitości? – wiemy sami. Mówią nam o tym puste ławki w kościele przeznaczone dla dzieci, albo słowa rodziców kierowane do pociech „ty masz się tylko uczyć, nic więcej”. Dzisiaj dziecko jest „w centrum wszechświata”, nastawione na otrzymywanie i nauczone wychowania bez stresu. Ile znaczy dla naszych pociech słowo „autorytet” i kto tym autorytetem dla nich dzisiaj jest? Czy dzisiejsze dzieci wiedzą co to pokora?Szczególnie w charakterystyce dawnych lat uwagę zwraca w wychowaniu dziecka zdyscyplinowanie, wyrażone w prawdomówności, powściągliwości w wypowiadaniu się i okazywaniu emocji, a także odpowiedni stosunek do cudzej własności. Warto również zwrócić uwagę na zależność dzieci od rodziców, która była bardzo długa. To matka egzekwowała godzinę powrotu do domu, nawet jeśli dzieci były już dorosłe. Kawaler dopóki się nie ożenił oddawał do wspólnej kiesy zarobione pieniądze. Oczywistym jest, że nieco więcej swobody mieli synowie, niż córki – o których reputację należało dbać szczególnie. I to one też do momentu zamążpójścia pomagały w kuchni czy opiece nad rodzeństwem. Dobre zachowanie dzieci było wynagradzane dodatkowym czasem na zabawę, złe natomiast karano upomnieniem lub stosując „siedem bolesnych”, czyli lanie rzemieniami lub pasem. Skargę na zachowanie dziecka mogli zgłosić również sąsiedzi, znajomi… Dzisiaj na skargę naszego sąsiada reagujemy oburzeniem, jakim prawem się wtrąca? Kiedyś dziecko musiało uważać, żeby nikomu nie podpaść, dzisiaj to my – ludzie dorośli uważamy, żeby nie podpaść dzieciom. W latach pięćdziesiątych XX wieku nikogo nie dziwiła w szkole kara wymierzona linijką. Rodzice nie protestowali. Ja również pochodzę z pokolenia, które pamięta klęczenia za karę na grochu, rzucanie pękiem kluczy w ucznia, gdy nie skupiał się, kiedy nauczyciel prowadził lekcję, albo trzask linijki, gdy nie pomogło ostrzeżenie nauczyciela. Co więcej pamiętam też, że nigdy nie poskarżyłam się rodzicom na wymierzoną karę. Dostałam, bo mi się należało, byłam przekonana, że słusznie. Po latach właśnie tych nauczycieli wspominam najmilej, bo choć byli surowi i wymagający to byli też sprawiedliwi w swej nauczać nie jest łatwo, może nie bez powodu powstała groźba „obyś cudze dzieci uczył”. Dajemy dziecko wolność. Wynagradzamy swoją nieobecność, spowodowaną ciągłą pracą i brakiem czasu. Obdarowujemy coraz droższymi prezentami, pozwalamy na wszystko, nie obarczamy obowiązkami domowymi, nie kontynuujemy tradycji, nie uczymy odpowiedzialności, wyręczamy w czym tylko się da. Nasze dzieci nie mają nawet możliwości zbudować swojej postawy i zachowania w oparciu o życie wspólnoty, jaką jest wspólnota bliskich osób. Gdzie się podział czas na czytanie w rodzinach śląskich, które kiedyś (druga połowa XIX wieku) stanowiło system wychowania w rodzinie i z którego czerpano nie tylko wiedzę ale i wzorce? Kiedy o to pytam przypomina mi się pewna studentka pedagogiki, która zapytana o ostatnio przeczytaną pozycję, odpowiada „Nienawidzę czytać książek.” ?A ja boję się „przyszłego” świata. Świata bez autorytetów, bez wychowania, szacunku i książek. Świata w którym „dzieci i ryby mają głos” na każdy temat i w każdym towarzystwie. Świata spędzonego przed monitorem komputera… bo sama znam świat piękniejszy, ciekawszy, pełen przygód… świat mojego dzieciństwa - rozbiegany po placach zabaw z kromką chleba i pętem kiełbasy, ubarwiony przyjaźniami, planszowymi grami i huśtawką, która skupiała wokół siebie wszystkie osiedlowe dzieci. Bez prezentów i pięknych zabawek, bez wyjazdów, bez dżinsów o których przecież tak marzyłam, bez komputera i z czarno-białym telewizorem… ale za to z autorytetami, z szacunkiem i z przeświadczeniem, że rodzice wychowali mnie na dobrego Stelmach-Kubaszczykw tekście posłużono się publikacją: "Ludowe tradycje. Dziedzictwo kulturowe ludności rodzimej" Odblokuj dostęp do 14315 filmów i seriali premium od oficjalnych dystrybutorów! Oglądaj legalnie i w najlepszej jakości. Włącz dostęp
Dzieciństwo kiedyś i dziś! To brutalne porównanie mówi więcej niż tysiąc słów9. Najbardziej czasochłonna zabawaKiedyś najbardziej czasochłonnym zajęciem było przewijanie kaset, dziś jest to zabawa fidget KreskówkiKiedyś najfajniejszą bajką był Kubuś Puchatek, dziś jest nią Świnka Największa tragedia dzieciństwaTu na szczęście nic się nie zmieniło. Wciąż największą tragedią dla dzieciaków jest śmierć ojca Simby, Mufasy. Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.
Polubienia: 149,Film użytkownika Harry_potter.i.wszystko_inne (@hp.i.wszystko_inne) na TikToku: „Victoria znaczy zwycięstwo kiedyś vs dziś 🎤”.Make It Shine (Victorious Theme) - Victorious Cast.
Osamagda 2019-03-11 00:02:26 1 44 Dzieciństwo kiedyś vs. dzisiaj Osamagda 2019-03-11 00:02:26 1 44 Świat idzie do przodu, nowe technologie zmieniają życie zarówno dorosłych jak i dzieci. Kiedy porównujemy nasze dzieciństwo z dzieciństwem naszych pociech, na usta nasuwają się słowa: "czasy się zmieniły". Zmieniły się bezpowrotnie. Za najlepszy przykład mogą posłużyć kary. Kiedyś najbardziej dotkliwą był zakaz wyjścia na podwórko, utożsamiane z miejscem spotkań, najlepszej zabawy, szaleństwa z rówieśnikami. Dziś to zakaz korzystania z komputera, telefonu czy tabletu spędza sen z powiek młodego człowieka, który coś przeskrobał. Takie dziecko dzisiejszych czasów wychodzi z założenia, że nie ma potrzeby spotykać się twarzą w twarz, skoro można przecież "porozmawiać" w wirtualnym świecie. Nie musi spędzać czasu na świeżym powietrzu, kiedy doskonałą rozrywkę może znaleźć przed monitorem komputera. Wszystko wydaje się być na wyciągnięcie ręki, bez wychodzenia z domu...można by rzec - znacznie łatwiejsze, niestety tylko pozornie. Nasze podwórkowe przygody co prawda kończyły się niejednokrotnie zdartymi kolanami, ale i wspaniałymi wspomnieniami. Założę się, że każdy z nas ma co opowiadać swoim potomkom. A jakimi wspomnieniami nasze dzieci będą się dzielić w przyszłości ze swoimi pociechami? Poziomem, który zdobyli w grze komputerowej? Pod wpływem gadżetów elektronicznych i internetu wariują nie tylko dzieciaki, ale również my - rodzice. Dzięki temu, że pociecha potrafi zająć się sama sobą, tj. spędzać długie godziny przed ekranem komputera bądź telewizora, mamy czas dla siebie. W jaki sposób ten czas wykorzystać? Może by tak posurfować po sieci w poszukiwaniu tych niepokojących objawów, które zaobserwowaliśmy ostatnio u naszych dzieci? Tak to wygląda. My rodzice przestajemy wsłuchiwać się w nasz rodzicielski instynkt, który powinien być naszym najbardziej zaufanym doradcą. Prym zaczynają wieść informacje, które do nas napływają ze środków masowego przekazu. To wszechobecne wariactwo sprawia, że przestajemy myśleć racjonalnie. Po przeczytaniu kilku komentarzy zaczerpniętych z internetu zaczynamy wierzyć, że nasze dziecko choruje na najgorszą, ba, być może nawet śmiertelną chorobę. A przecież tak niewiele potrzeba nam do szczęścia. Wystarczy, że nawzajem obdarzymy się tym, co mamy najcenniejszego - czasem, uwagą i zainteresowaniem. Wspólnie możemy spędzić chwile na zabawie, rozmowie, edukacji, czyli wszystkim tym, co pozwoli na umocnienie naszej więzi. Kiedyś trafiłam na stronę z konkursem, w którym nagradzani byli użytkownicy offline, czyli wszyscy którzy nie logowali się na swój portal społecznościowy przez co najmniej 48 h, a dodatkowo w międzyczasie zrobili zdjęcie jak wspaniale potrafią spędzać czas ze swoją rodziną. Według mnie to świetny pomysł i motywacja do tego, aby zastanowić się nad naszą codziennością. A Wy, drodzy rodzice, jak myślicie? Kiedy wreszcie bycie online 24 h na dobę przestanie być w modzie? Podobał się artykuł? Przyznaj mu ocenę Komentarze: Polub nas na Facebooku Polecane produkty Dermedic: Olejek do kąpieli i pod prysznic Dermedic Baby od 1. dnia życia Czytaj więcej » Olejek do kąpieli i pod prysznic Dermedic Baby od 1. dnia życia Czytaj więcej » Viktor Longo - dzieciństwo i kariera artystyczna Viktor Longo ma dziś 35 lat. Jego mama, Barbara Sukowa , nie związała się z Danielem Olbrychskim, tylko z artystą Robertem Longo. Rola dziecka w ludzkiej społeczności zmieniała się na przestrzeni wieków. Nigdy jednak nie była tak znacząca jak dziś. Świat wyraźnej opozycji dziecko – dorosły odchodzi w przeszłość. Granice pomiędzy tymi dwoma etapami życia człowieka powoli się zacierają. Co dzieci muszą robić? Można zapytać o to je same: Dzieci muszą jeść zupę, to ich obowiązek; a jeść słodycze to prawo (Kacper, 6 lat). Lepiej spytaj, co to znaczy opiekować się dzieckiem. To dawać mu się bawić (Ida, 4 lata).I dawać mu jeść, zmieniać pieluchy, chodzić na lody, pizzę, do kina (Ewelina, 10 lat). Dorośli muszą dzieciom kupować ubrania, dawać pieniążki (Łukasz, 13 lat).No i lekarstwa, gdy są chore (Kacper, 6 lat). Jak dzieci są chore, jeden dorosły musi z nimi zostać, a drugi iść do pracy (Ida, 4 lata). Takich odpowiedzi udzieliły polskie dzieci na pytania o ich prawa oraz o obowiązki dorosłych wobec nich. Dziś już trzyletnie dzieci uczone są w przedszkolach, co im wolno. W listopadzie 1989 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło Konwencję o prawach dziecka, ratyfikowaną także przez Polskę. – W naszym kraju, podobnie zresztą jak i w całej Europie, dzieci zyskują coraz bardziej znaczącą pozycję w rodzinie – mówi dr hab. Beata Łaciak z Uniwersytetu Warszawskiego, socjolog, która bada świat społeczny dzieci we współczesnej Polsce. – Są traktowane osobowo, mają więcej praw, otacza się je dobrami. W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci, a w efekcie dorośli coraz bardziej się na nich skupiają. Kierują do nich reklamy, przekonują o wartości zakupów i wszechstronnie edukują. Dzieciństwo jest bardziej komfortowe, ale jednocześnie coraz mocniej obciążone obowiązkami. Edukacja zajmuje dziś 10–12 godzin dziennie! Zastraszająco duża jest liczba dodatkowych zajęć. I to wprowadzanych bardzo wcześnie. Dzieci szybko wkraczają w świat dorosłych. Ten proces zaczął się już w okresie PRL-u, ale gwałtownie przyspieszył po roku 1989, gdy wprowadzono kapitalizm. Ile więc trwa dzieciństwo dziś, a ile trwało kiedyś? Według ONZ „dziecko” oznacza każdą istotę ludzką w wieku poniżej 18 lat, chyba że zgodnie z prawem odnoszącym się do dziecka uzyska ono wcześniej pełnoletność. W rzeczywistości ta definicja nie jest przyjmowana tak rygorystycznie. – Polskie prawo karne traktuje jak dorosłych osoby, które ukończyły 17 lat. A rozpatruje się projekt obniżenia tej granicy do 15 lat – mówi Beata Łaciak. – Zakazane jest współżycie seksualne z osobą poniżej 15. roku życia. Jeśli sąd zezwoli, kobieta może jednak wyjść za mąż już w wieku 16 lat, zyskując pełnię praw obywatelskich. Ja na użytek badawczy określam jako dziecko osobę przed okresem dojrzewania, czyli 11–12-letnią. Inni naukowcy za kres dzieciństwa uznają osiągnięcie samodzielności. W takim ujęciu dzieckiem może być nawet 40-letni kawaler, który wciąż pozostaje na garnuszku mamusi. – Dzisiaj obserwuję dwa przeciwstawne procesy – opowiada Beata Łaciak. – Z jednej strony wydłuża się okres niesamodzielności. Ludzie bardzo długo są na utrzymaniu rodziców. Z drugiej jednak dzieciństwo zrobiło się bardzo krótkie, ponieważ małe dzieci bardzo szybko wkraczają w świat dorosłych. Właściwie to zaciera się granica między tymi sferami. Jeszcze do niedawna dzieci chroniono np. przed przemocą czy erotyką. Dziś takie wątki pojawiają się w bajkach. Można wręcz mówić o powrocie do punktu wyjścia, do czasów, gdy światy dziecka i dorosłego nie były oddzielone. W starożytności, najogólniej rzecz biorąc, okres przed pełnią dorosłości dzielono na: niemowlęctwo, dzieciństwo i młodzieńczość. Niemowlęta zazwyczaj nie miały żadnych praw. – W starożytnej Sparcie kobiety myły nowo narodzone dzieci nie wodą, lecz winem, aby sprawdzić ich kondycję. Uważano, że dzieci chore na epilepsję po zetknięciu się z czystym winem dostawały konwulsji – opowiada dr Jerzy Sulim, etnograf. – Jeśli dziecko nie przeszło pozytywnie drobiazgowych badań przeprowadzanych przez konsylia starszyzny, jeśli źle wyglądało, było zniekształcone i pomarszczone, skazywano je na śmierć przez zrzucenie z wysokiej skały. W całej starożytnej Grecji przyjmowano, że syna wychowuje się zawsze, nawet jeśli jest się biednym, córkę zaś można porzucić, nawet jeśli jest się bogatym. Bardzo często zdarzało się, że niechciane bobasy wkładano do glinianych naczyń i wynoszono do lasu. Podobna sytuacja panowała w Egipcie. Tu istniała pewnego rodzaju „reguła urodzin” polegająca na tym, że jeśli dziecko nie rodziło się w określonym terminie, zaraz po porodzie można się go było pozbyć tak jak wybrakowanego przedmiotu. Zachował się list z 1 r. w którym Egipcjanin Hilarion pisał do żony: musisz wiedzieć, że jestem jeszcze w Aleksandrii. Nie niepokój się! (…) gdybyś urodziła, to jeśli będzie chłopiec, zostaw, jeśli dziewczynka, wyrzuć. – Dziecko było całkowicie zależne od ojca – mówi prof. Dorota Żołądź-Strzelczyk, historyk wychowania z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu i autorka książki Dziecko w dawnej Polsce. – On miał prawo przyjąć je do rodziny lub odrzucić, ukarać je, a czasem nawet zabić. Już w starożytności przyjął się – dla nas trudny do zaakceptowania – zwyczaj krępowania niemowląt powijakami. Wełnianymi opaskami owijano: palce, ramiona, nadgarstki, klatkę piersiową, nogi najpierw osobno, a potem jeszcze raz razem, stopy, kostki... – Niejednokrotnie dziecko było tak mocno skrępowane, że nie mogło się ruszać – mówi prof. Żołądź-Strzelczyk. – W założeniu miało to chronić przed skrzywieniem różnych części ciała. Często jednak prowadziło do wywichnięcia stawów. Zwyczaj ten był popularny jeszcze w XVIII-wiecznej Francji. Skutki takiego opakowania były jak najgorsze – pisze Elisabeth Badinter w Historii miłości macierzyńskiej. – Pasy okrężne wbijają swoje ostre brzegi w skórę niemowlęcia i kiedy się je rozwija, całe ciałko okazuje się poorane, zaczerwienione i poranione. Zwoje bielizny wpychane między uda powodują to samo i przeszkadzają w odpłynięciu moczu i ekskrementów od ciała. Stąd zaczerwienienia i skrofuliczne wrzody. (...) Tak opakowane dziecko przez większość czasu zanosiło się od płaczu i dostawało konwulsji. – W Polsce ten zwyczaj nie był tak powszechny – opowiada prof. Żołądź-Strzelczyk. – Zachowała się nawet relacja podróżnika francuskiego, który pisze, że polskie dzieci rzadko płaczą i zdaje się, że to dlatego, że się ich nie obwija powijakami. Mają wielką swobodę ruchów, podczas gdy we Francji są jak spętane. – Wśród niemowląt panowała ogromna śmiertelność. Wiele umierało z braku higieny i leków. Szacuje się, że w dawnej Polsce dorosłość osiągało średnio co trzecie dziecko. Maria Kazimiera, słynna ze swej urody Marysieńka, pierwszemu mężowi, Janowi Zamoyskiemu, urodziła trzy córeczki – wszystkie zmarły w dzieciństwie. Z Janem III Sobieskim miała czternaścioro dzieci, z których do dorosłości przeżyło jedynie czworo. Elisabeth Badinter twierdzi, że śmierć dziecka była w dawnych czasach odbierana jako niemal banalny wypadek, który zrekompensują następne narodziny. A w księgach, w których ojciec rodziny spisywał i komentował wszystkie wydarzenia dotyczące swoich bliskich, zgony dzieci są albo odnotowane bez komentarzy lub przy akompaniamencie pobożnych formułek, inspirowanych, jak się wydaje, bardziej przez uczucia religijnie niż przez rozpacz. Tymczasem w historii Polski, jak udowadnia prof. Żołądź-Strzelczyk, można odnaleźć przykłady prawdziwego smutku po śmierci dzieci. – Najsłynniejsze są Treny Jana Kochanowskiego, który opłakuje śmierć swej 2,5-letniej córeczki: Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim, Moja droga Orszulo, tym zniknieniem swoim. Pełno nas, a jakoby nikogo nie było: Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło. Mamy też zapiski w prywatnych pamiętnikach. Z XVII w. znane są np. refleksje Chrapowickiego po śmierci córki: O dzień nieszczęśliwy w domu naszym, któregośmy najmilszą córeczkę naszą Ludowisię przebyli, jedyną pociechę rodziców nas utrapionych, o czym pisać żal nie dopuszcza niewymowny. Wydaje się, że jak zawsze, bywało różnie. Wszystko zależało od rodziców, ich uczuciowości, stosunku do dziecka. Jeśli dziecko przetrwało okres niemowlęcy, dość szybko wchodziło w świat dorosłych. W starożytności i średniowieczu obie sfery nie były wyraźnie od siebie oddzielone. – Nie istniały zabawy dziecięce – tłumaczy prof. Żołądź-Strzelczyk. – Proszę pamiętać, że wówczas ludzie nie chodzili do kina, teatru, nie słuchali radia, nie oglądali telewizji, większość też nie czytała książek. Długie zimowe wieczory dorośli wypełniali wspólną zabawą. Czasem włączali do niej dzieci. To samo dotyczy zabawek. Jedną z najstarszych zabawek na ziemiach polskich jest grzechotka. Początkowo miała ona wyłącznie funkcję magiczną. Pomagała odstraszać złe duchy. – A ponieważ najbardziej narażone na ich ataki było słabe dziecko, grzechotkę wkładano do kołyski – wyjaśnia prof. Żołądż-Strzelczyk. Jeśli już robiono dzieciom zabawki, to naśladowały one elementy ze świata dorosłych. Mogły to być drewniane koniki czy lalki. – Również dziecięce stroje były odwzorowaniem ubrań dorosłych – dodaje badaczka. – Zarówno chłopcy, jak i dziewczynki biegali w sukienkach. Dopiero później młodzieńcy przebrali się w spodnie. Na ziemiach polskich za czasów pogańskich istniał zwyczaj postrzyżyn siedmioletnich chłopców. Miał on być społecznie przyjętym kresem dzieciństwa. Chłopca zabierano od matki i oddawano pod całkowitą opiekę ojca. Gdy nasz kraj przyjął chrześcijaństwo, obyczaj ten zaczął stopniowo zanikać. Ale wiek 7 lat, znaczony wypadaniem zębów mlecznych, nadal stanowił pewną cezurę. Mniej więcej od 7. roku życia [dzieci] wkraczały do wielkiej ludzkiej wspólnoty, z młodymi i starymi przyjaciółmi dzieliły powszednie prace i zabawy – pisał Phillippe Aries w Historii dzieciństwa. – W społeczeństwie feudalnym dzieci bardzo wcześnie włączano do życia dorosłych – potwierdza prof. Żołądź-Strzelczyk. – Nie widziano niczego nagannego w wykorzystywaniu pracy dzieci, nawet kilkuletnich. Był to najczęściej wysiłek ponad ich siły. Tak właśnie było na wsi, gdzie dzieci bardzo wcześnie przyuczano do prac domowych i gospodarczych. Córki i synowie chłopów paśli zwierzęta i drób, pomagali w ogrodzie, obejściu i domu. Kręgi bogatsze najczęściej bardziej chroniły dzieci mniej więcej do 7. roku życia. Ale i to nie zawsze. Wśród arystokracji panował zwyczaj zawierania małżeństw dziecięcych. Jadwiga Andegaweńska już w wieku 4 lat zaręczyła się z Wilhelmem Habsburgiem. Gdy jako dziesięciolatka została królową Polski, związek ten anulowano. W zamian, gdy skończyła ledwie 12 lat, nakazano jej poślubić 35-letniego Władysława Jagiełłę. – Przeciętnie za czas dojrzałości do małżeństwa uważano 14–15 lat w przypadku chłopców i 12 lat w przypadku dziewczynek – mówi prof. Żołądź-Strzelczyk. Dopiero w XVI w. nastąpił zwrot w podejściu do dzieciństwa. Elity zaczęły dostrzegać wagę edukacji. Powstałe wtedy zakony jezuitów i oratorian zajmują się nauczaniem, i to nie dorosłych, jak zakony żebracze czy dominikanie w średniowieczu, lecz głównie dzieci i młodzieży – pisze Aries. – Ta literatura i propaganda wpoiła rodzicom poczucie odpowiedzialności przed Bogiem za dusze, a nawet i ciała swoich dzieci. Od tej chwili uznaje się, że dziecko nie jest dojrzałe do życia, że trzeba je poddać specjalnemu reżymowi, swoistej kwarantannie, zanim pozwoli mu się wejść w świat dorosłych. Ta zmiana była jednak dopiero początkiem drogi. Polegała raczej na zyskiwaniu świadomości, że dzieciństwo jest odrębne niż na przyznaniu maluchom praw. Szkoły bywały okrutne. W XVI-wiecznej Anglii nauczyciele sprawowali nad dziećmi całkowitą kontrolę. Kary cielesne uważano za coś zupełnie normalnego. – Zdaniem dzieci szkoła była więzieniem, a nauczyciele bestiami – twierdzi dr Sulim. – Zdarzały się przypadki śmiertelnych pobić chłopców przez opiekunów, którzy nie znali umiaru w wymierzaniu kary. Podobnie sytuacja przedstawiała się w XVII-wiecznej Holandii. Jeśli chodzi o samo nauczanie i kompetencje nauczycieli – nie stawiano im dużych wymagań. – Nikt nie sprawdzał wykształcenia ani poziomu moralnego kandydata na belfra. Bardzo często „nauczyciel” nie potrafił wymienić liter alfabetu ani objaśnić uczniom ich prawidłowej wymowy. Dopiero w 1655 rozporządzenie, które wymagało od nauczycieli umiejętności pisania, czytania, pisma drukowanego i odręcznego, czterech działań matematycznych, śpiewania psalmów i „dobrej” metody nauczania. Oczywiście, szkoły nie były sobie równe. W biednych dzielnicach miejskich była jedna, wspólna klasa, a dzieci kucały na gołej ziemi lub się na niej kładły. W bogatych dzielnicach szkoły składały się z kilku klas, nauczyciel siedział za pulpitem, a dzieci w ławkach – opowiada dr Sulim. Podobnie jak w Anglii, nauczyciel dysponował bardzo bogatym zestawem kar. W szkołach, do których uczęszczały dzieci biedne lub sieroty, w użyciu był pręgierz albo drewniany klocek z odpowiednim otworem, w którym za karę umocowywano nogę malucha. Często musiał chodzić z tym ciężarem po ulicy przez kilka dni. Niemal do końca XVIII w. we Francji modne było wysyłanie zaraz po porodzie dzieci do mamek na wieś lub na obrzeża miast, by odebrać je stamtąd dopiero po 4–5 latach. Elisabeth Badinter podaje, że w r. 1780 na 21 tysięcy dzieci urodzonych w Paryżu aż 19 tysięcy zostało wywiezionych na prowincję. Najbiedniejsze z nich przechodzą od razu okrutną próbę podróży na wieś – pisze autorka książki Historia macierzyństwa – (...) przewożone są w ścisku, zaledwie nakrytymi wózkami, w takiej liczbie, że nieszczęsne mamki muszą iść za nimi pieszo. Dzieci te, wystawione na zimno, upał, wiatr i deszcz, ssą wyłącznie mleko marnej, wskutek zmęczenia i niedożywienia karmicielek, jakości. Najsłabsze z maleństw nie wytrzymywały takiego traktowania i często przewoźnicy już po kilku dniach wracali, by oddać je martwe rodzicom. (...). Po dotarciu na miejsce były źle karmione, rzadko przewijane, usypiane syropem z maku, brudne i chore. – W Polsce mamki częściej trzymano w domach – prof. Żołądź-Strzelczyk podaje kolejny dowód na nieco lepsze traktowanie dzieci w naszej części Europy. Ale i we Francji nadchodziła przemiana. Co najdziwniejsze, sprawcą jej był człowiek, który własną piątkę dzieci oddał do sierocińca. Nazywał się Jean Jacques Rousseau i w 1762 r. opublikował książkę Emil, czyli o wychowaniu, w której położył podwaliny pod ideę rodziny opartej na miłości macierzyńskiej. Francuskie arystokratki pod jej wpływem zaczęły same karmić piersią swe dzieci. Zaprzestano też krępowania niemowląt powijakami. Stopniowo w całej Europie, w tym i Polsce, górę wzięła nowa koncepcja dzieciństwa. – Kulturowo wydzielono je jako okres niezależny od dorosłości – mówi dr hab. Beata Łaciak. – Uznano za czas niewinności, swobody, który należy chronić. Tematy takie jak przemoc czy seks stały się niewłaściwe dla dzieci. Powstała literatura dziecięca. Wprowadzono obowiązek szkolny. W 1900 r. Ellen Key, Szwedka, opublikowała książkę Stulecie dziecka, w której postulowała, by nadchodzący wiek XX stał się okresem dzieci. Pisała: (...) nowe pokolenie, jego powstanie, pielęgnacja i wychowanie stanie się pierwszorzędnym zadaniem społeczeństwa, że wkoło tego zadania skupiać się będą prawa i obyczaje, urządzenia i instytucje społeczne, że z tego stanowiska wreszcie rozstrzygać się będą wszelkie zawiłe kwestie i uchwalać wszelkie rezolucje. I cytowała słowa współczesnej jej dramatopisarki: Wiek przyszły będzie wiekiem dziecka (...) Gdy zaś dziecko zdobędzie przynależne sobie prawa, moralność się udoskonali. Książka Ellen Key jest dziś uważana za kamień milowy nowoczesnej pedagogiki. Choć bowiem dwie wojny światowe, które zdziesiątkowały ludność Europy po wydaniu Stulecia dziecka, nie oszczędzały również najmłodszych obywateli, to jednak wiek XX rzeczywiście przyznał maluchom takie prawa, jakich nigdy w historii nie miały. W krajach rozwiniętych niemal wszystkie dzieci uczą się w szkołach, a wiele również w przedszkolach. Znęcanie się i wykorzystywanie seksualne są karalne. Maluchy mają zapewnioną bezpłatną opiekę medyczną. Nowe leki zdecydowanie zmniejszyły ich śmiertelność. W Polsce nie przekracza ona już 0,7 proc. (w porównaniu do 65 proc. w dawnych czasach!). – Można też mówić o procesie „wyzwalania się” dzieci – twierdzi Beata Łaciak. – Badani przeze mnie rodzice mówią, że swoje dzieci wychowują bardziej liberalnie, niż sami byli wychowywani. Twierdzą też, że więcej rozmawiają i mają z nimi lepszy kontakt. Dzieci jest coraz mniej, przez co zyskują coraz bardziej znaczącą pozycję w rodzinie. Współczynnik dzietności – czyli liczba nowo narodzonych dzieci przypadająca na jedną kobietę – systematycznie się zmniejsza. W dawnej Polsce rodziny miały średnio 3–5 dzieci (nie licząc tych, które zmarły). W roku 1960, gdy prowadzono już oficjalne statystyki, na jedną kobietę przypadało 2,98 dziecka. W roku 1990 liczba ta spadła do 1,99, a w 2005 – do zaledwie 1,24! Kobiety później też decydują się na pierwsze dziecko. Wiek pierwiastek w r. 1970 wynosił średnio 22,5 roku, a w 2005 – 25,4. W dużych miastach, wśród inteligencji, jest on jeszcze wyższy. Kobiety często decydują się na dziecko, gdy skończą studia, parę lat popracują, kupią mieszkanie. – I to też może być przejawem troski o potomstwo – mówi Beata Łaciak. – Rodzice chcą zapewnić dziecku wszystko, co możliwe: lepsze warunki mieszkaniowe, edukację. Są przekonani, że nie mogą mu niczego odmówić. I dlatego odkładają decyzję o powiększeniu rodziny, aż będą „ustawieni”. Nie twierdzę, że to dobrze. Tak po prostu jest. Ponieważ coraz więcej pieniędzy jest przeznaczanych na jedno dziecko, zostało ono dostrzeżone przez rynek jako konsument. Nie dość bowiem, że rodzice sami dużo wydają na zabawki, że niejednokrotnie pozwalają pociechom na wybór tego, co im się podoba w sklepie, to jeszcze od najmłodszych lat dają im kieszonkowe. – Dzieciństwo się komercjalizuje – podsumowuje Beata Łaciak. – 13-latek ma już prawo założyć konto bankowe. Zabawki coraz bardziej przypominają rzeczy ze świata dorosłych. Są dziecięce kosmetyki – kremy, szminki, cienie do powiek. Chłopięce samochody są dziś odwzorowaniem prawdziwych modeli. Swoją ofertę dla maluchów przygotowują już firmy odzieżowe, bary szybkiej obsługi, kina. Przed wypuszczeniem produktu dziecięcego na rynek prowadzone są specjalne badania, tak samo jak w przypadku rzeczy dla dorosłych. – Nawet w kreskówkach są dziś poruszane takie same problemy jak w filmach dla starszych – twierdzi Beata Łaciak. Czasem nie sposób odróżnić produktu dla dzieci od tego dla dorosłych. Dzieci chętnie oglądają serial M jak miłość, a dorośli Shreka. Na pierwszą komunię standardowym prezentem jest dziś w Polsce laptop lub telefon komórkowy. Na 30 przebadanych dzieci z klas II–IV tylko dwoje nie miało swojej „komórki”. A dla niektórych to był już drugi model, lepszy, bardziej modny. – W środowisku starszych dzieci panuje kult marek – opowiada Beata Łaciak. – Gadżety konkretnej firmy stają się wyznacznikami pozycji społecznej młodego człowieka w jego środowisku. Tę koniunkturę napędzają sami producenci zabawek. Lalki często mają dżinsy z wyraźną marką Levis. Na słoiczkach z jedzeniem dla plastikowych dzidziusiów widnieje etykieta Bobofruit. „Doroślenie” świata dzieci objawia się też poprzez nakładanie na nie obowiązków. – Rodzice obciążają maluchy ponad siły – dodaje Beata Łaciak. – Z jednej strony to efekt edukacji, która stawia coraz wyższe wymagania, z drugiej – skupienia na dziecku, traktowania go jak inwestycji. – Często poprzez potomstwo chcą spełnić własne ambicje z młodości. Zdarza się, że dzieci nie są w stanie sprostać zbyt dużym oczekiwaniom – mówi dr Ewa Wojdyłło, psycholog. – Ciągła krytyka i niezadowolenie zabijają w nich poczucie własnej wartości, a to może doprowadzić do stresu lub patologii. Proszę mnie źle nie zrozumieć – ja nie namawiam do braku ambicji. Od dziecka trzeba wymagać. Chodzi tylko o zachowanie harmonii i umiejętność dostrzeżenia w nim cech indywidualnych, które pomogą mu się zrealizować. – Zawsze byli źli i dobrzy rodzice – komentuje prof. Żołądź-Strzelczyk. – Być może kiedyś mniej kochali swoje pociechy, być może inaczej miłość wyrażali, ale mimo wszystko potrafili o nie dbać. A czarny obraz dzieciństwa nie całkiem należy do przeszłości. Spójrzmy dookoła… Dzisiejsze dzieci uciekają przed złym lub zbyt wymagającym światem w narkotyki. 14-letnia Dominika z jednego z warszawskich ośrodków pogotowia opiekuńczego ma na swoim koncie sześć ucieczek z domu – coraz dłuższych i coraz dramatyczniejszych. Nie pochodzi z rodziny patologicznej, gdzie ojciec bije, a matka pije lub odwrotnie. Przeciwnie: jedynaczka, bogaty dom, pełna rodzina. Matka Dominiki spytana na rozprawie, czy to prawda, że pierwszą nieobecność córki zauważyła dopiero w trzy dni po jej zniknięciu, stwierdziła, że owszem, ale nikt ze służby nie poinformował jej o tym fakcie wcześniej. Osoby, które w pierwszym okresie swojego życia doświadczyły psychicznego i fizycznego okrucieństwa oraz braku miłości, łatwiej mogą stać się oprawcami. W chwili obecnej najwięcej takich dzieci znajduje się w Afryce, gdzie ciągle dochodzi do krwawych konfliktów i wojen, a dzieci porywane są z rodzinnych domów i siłą wcielane do rozmaitych rebelianckich armii. Mali wojownicy przechodzą drobiazgowe szkolenie, które polega na tresurze i terrorze. Odcięte od rodziny, przyjaciół i znajomych, z dala od ludzi, jeśli nie nauczą się zabijać, to same zostaną zabite. Maczeta i karabin to przyjaciel, który pomaga przeżyć. – Brałem udział w kilku bitwach w Sudanie. Staliśmy pierwsi, za nami byli dowódcy. Kazano nam biec w stronę lecących kul. Bałem się, koło mnie koledzy padali martwi. Nie wiem, jak przeżyłem. Dowódcy bili nas za to, że kucaliśmy ze strachu przed kulami przeciwnika. Mówili, że jeśli jeszcze raz ktoś z nas podczas ataku padnie na ziemię, sami nas zabiją. W Sudanie walczyłem przeciwko Dinkom i innej ludności cywilnej. Nie wiem, dlaczego z nimi walczyliśmy. Tak mi kazano – wspomina Timothy, lat 14. Dzieci z krajów Trzeciego Świata borykają się jeszcze z niedożywieniem, brakiem wody pitnej, opieki medycznej. W Polsce dorosłość nie wkracza w dzieciństwo w aż tak brutalny sposób. W świecie Zachodu plagą stały się rozwody. David Blankenhorn – autor książki Ameryka bez ojców – twierdzi, że w USA 40 proc. dzieci dorasta w domach bez ojców. – W krajach Europy Zachodniej, gdzie jest dużo rozwodów i rodzin rekonstruowanych, dzieci mają więcej dziadków, zarówno od swych biologicznych rodziców, jak i przybranych. Jednocześnie coraz rzadziej zajmują się oni wnukami – mówi Beata Łaciak. – U nas wciąż są włączani w opiekę nad dziećmi. Odgrywają ważną rolę w świecie maluchów, ale jednak inną niż dawniej. – W czasach mojego dzieciństwa maluchy nigdy nie zostawały same – wspomina 97-letnia pani Barbara, która doczekała się pięciorga dzieci, sześciorga wnucząt i czworga prawnucząt. – Gdy mama z tatusiem wyjeżdżali do stolicy, zajmowały się nami moja babka i ciotki. Wszystkie były już w podeszłym wieku, więc jedne nie dosłyszały, inne nie dowidziały, ale zawsze można było na nie liczyć. Najważniejsze dla nas były lojalność i bliskość. Teraz właściwie nie ma już dużych rodzin. Duża rodzina odchodzi w zapomnienie. Dzisiaj dziecko nie mieszka z dziadkami, a raczej ich odwiedza. – Póki jest małe, świat dziadków jest dla niego atrakcyjny – twierdzi Beata Łaciak. – Ale gdy dorasta, kontakt z nimi staje się coraz trudniejszy. Ich światy są zbyt różne. Niegdyś starsze pokolenie odgrywało rolę nauczycieli, przekazywało wiedzę. Dziś to młodzi uczą dziadków, jak używać komórki czy wysłać e-maila. 6-letni Kacper i 4-letnia Ida tak daleko nie zaszli w swojej edukacji. Uwielbiają spędzać wakacje u dziadków. I to tam, na wsi, odpowiadali na pytania o swoje prawa. Do zebrania przyłączyło się też ich rodzeństwo cioteczne, 4-letnie bliźniaki Maja i Marek oraz sąsiedzi: 10-letnia Ewelina i 13-letni Łukasz. Kolejne pytanie brzmiało: Co to jest dziecko? My jesteśmy dzieci! (marek, 4 lata) Dziecko to mały człowiek. (Łukasz, 13 lat).​
Selena Gomez kiedyś czy Selena Gomez dziś? Wybierz, które wydanie gwiazd wolisz! Miałeś nudne dzieciństwo, jeśli tego nie robiłeś! – Głosowanie.
Przygotowaliśmy dla was galerię archiwalnych zdjęć z dziecięcej codzienności. Niektórym z was na pewno zakręci się łezka w oku! Pamiętacie takie dzieciństwo?Dzieci czytające książkę, 1980 rok KIEDYŚ vs DZIŚ w MINECRAFT 3!, ej? Napisz w komentarzu a przypnę Ci serduszko!w filmie @StriktoMontaż: @hinczek Film nagrywany na Imperium SMP 👉 Subskrybuj i zostaw nam łapkę w górę 👍💕 DZIĘKUJEMY! 😍 A ten internet od Plusa co go tak wychwala Babcia Iwąka to tutaj znajdziecie 👉 😉 W rolach głównych: 👉Ada Randallowa (taaak, od tego Randalla😍) 👉Iwona Trzcińska (taaak, to moja prawdziwa mama😍) Na doczepkę, dopisałam w scenariuszu jeszcze siebie, ale łapki i serducha dzisiaj należą zdecydowanie do dziewczyn🤣😎 Zdjęcia: Randall Martin i Miłosz Domoń Montaż: Adrian Kiełkowicz PS. Mam jeszcze jeden wolny papierek po lodach ekipy! Laska zaproponowała mi dom nad jeziorem… bez jachtu! Czujecie to? No… także czekam na Wasze propozycje😉🙃 Na naszym IG najlepiej🙃

Sylwester ze Szwagrami Chwytakiem i łysym czyli teatrzyk destrukcji chcecie zawitać link poniżej -----

Join others and track this song Scrobble, find and rediscover music with a account Do you know a YouTube video for this track? Add a video Do you know a YouTube video for this track? Add a video Featured On Scrobble Stats Recent Listening Trend Day Listeners Wednesday 26 January 2022 0 Thursday 27 January 2022 0 Friday 28 January 2022 0 Saturday 29 January 2022 0 Sunday 30 January 2022 0 Monday 31 January 2022 0 Tuesday 1 February 2022 0 Wednesday 2 February 2022 0 Thursday 3 February 2022 0 Friday 4 February 2022 0 Saturday 5 February 2022 0 Sunday 6 February 2022 0 Monday 7 February 2022 0 Tuesday 8 February 2022 0 Wednesday 9 February 2022 0 Thursday 10 February 2022 0 Friday 11 February 2022 0 Saturday 12 February 2022 0 Sunday 13 February 2022 0 Monday 14 February 2022 0 Tuesday 15 February 2022 0 Wednesday 16 February 2022 0 Thursday 17 February 2022 0 Friday 18 February 2022 0 Saturday 19 February 2022 0 Sunday 20 February 2022 0 Monday 21 February 2022 0 Tuesday 22 February 2022 0 Wednesday 23 February 2022 0 Thursday 24 February 2022 0 Friday 25 February 2022 0 Saturday 26 February 2022 0 Sunday 27 February 2022 0 Monday 28 February 2022 0 Tuesday 1 March 2022 0 Wednesday 2 March 2022 0 Thursday 3 March 2022 0 Friday 4 March 2022 0 Saturday 5 March 2022 0 Sunday 6 March 2022 0 Monday 7 March 2022 0 Tuesday 8 March 2022 0 Wednesday 9 March 2022 1 Thursday 10 March 2022 0 Friday 11 March 2022 0 Saturday 12 March 2022 0 Sunday 13 March 2022 0 Monday 14 March 2022 0 Tuesday 15 March 2022 0 Wednesday 16 March 2022 0 Thursday 17 March 2022 0 Friday 18 March 2022 0 Saturday 19 March 2022 0 Sunday 20 March 2022 0 Monday 21 March 2022 1 Tuesday 22 March 2022 0 Wednesday 23 March 2022 0 Thursday 24 March 2022 0 Friday 25 March 2022 0 Saturday 26 March 2022 0 Sunday 27 March 2022 0 Monday 28 March 2022 0 Tuesday 29 March 2022 0 Wednesday 30 March 2022 0 Thursday 31 March 2022 0 Friday 1 April 2022 0 Saturday 2 April 2022 0 Sunday 3 April 2022 0 Monday 4 April 2022 0 Tuesday 5 April 2022 0 Wednesday 6 April 2022 0 Thursday 7 April 2022 0 Friday 8 April 2022 0 Saturday 9 April 2022 0 Sunday 10 April 2022 0 Monday 11 April 2022 0 Tuesday 12 April 2022 0 Wednesday 13 April 2022 0 Thursday 14 April 2022 0 Friday 15 April 2022 0 Saturday 16 April 2022 0 Sunday 17 April 2022 0 Monday 18 April 2022 0 Tuesday 19 April 2022 0 Wednesday 20 April 2022 0 Thursday 21 April 2022 0 Friday 22 April 2022 0 Saturday 23 April 2022 0 Sunday 24 April 2022 0 Monday 25 April 2022 0 Tuesday 26 April 2022 0 Wednesday 27 April 2022 0 Thursday 28 April 2022 0 Friday 29 April 2022 0 Saturday 30 April 2022 0 Sunday 1 May 2022 0 Monday 2 May 2022 0 Tuesday 3 May 2022 0 Wednesday 4 May 2022 0 Thursday 5 May 2022 0 Friday 6 May 2022 0 Saturday 7 May 2022 0 Sunday 8 May 2022 0 Monday 9 May 2022 0 Tuesday 10 May 2022 0 Wednesday 11 May 2022 0 Thursday 12 May 2022 0 Friday 13 May 2022 0 Saturday 14 May 2022 0 Sunday 15 May 2022 0 Monday 16 May 2022 0 Tuesday 17 May 2022 0 Wednesday 18 May 2022 0 Thursday 19 May 2022 0 Friday 20 May 2022 0 Saturday 21 May 2022 0 Sunday 22 May 2022 0 Monday 23 May 2022 0 Tuesday 24 May 2022 0 Wednesday 25 May 2022 0 Thursday 26 May 2022 0 Friday 27 May 2022 0 Saturday 28 May 2022 0 Sunday 29 May 2022 0 Monday 30 May 2022 0 Tuesday 31 May 2022 0 Wednesday 1 June 2022 0 Thursday 2 June 2022 0 Friday 3 June 2022 0 Saturday 4 June 2022 0 Sunday 5 June 2022 0 Monday 6 June 2022 0 Tuesday 7 June 2022 0 Wednesday 8 June 2022 0 Thursday 9 June 2022 0 Friday 10 June 2022 0 Saturday 11 June 2022 0 Sunday 12 June 2022 0 Monday 13 June 2022 0 Tuesday 14 June 2022 0 Wednesday 15 June 2022 0 Thursday 16 June 2022 0 Friday 17 June 2022 0 Saturday 18 June 2022 0 Sunday 19 June 2022 0 Monday 20 June 2022 0 Tuesday 21 June 2022 0 Wednesday 22 June 2022 0 Thursday 23 June 2022 0 Friday 24 June 2022 0 Saturday 25 June 2022 0 Sunday 26 June 2022 0 Monday 27 June 2022 0 Tuesday 28 June 2022 0 Wednesday 29 June 2022 0 Thursday 30 June 2022 0 Friday 1 July 2022 0 Saturday 2 July 2022 0 Sunday 3 July 2022 0 Monday 4 July 2022 0 Tuesday 5 July 2022 0 Wednesday 6 July 2022 0 Thursday 7 July 2022 0 Friday 8 July 2022 0 Saturday 9 July 2022 0 Sunday 10 July 2022 0 Monday 11 July 2022 0 Tuesday 12 July 2022 0 Wednesday 13 July 2022 0 Thursday 14 July 2022 0 Friday 15 July 2022 0 Saturday 16 July 2022 0 Sunday 17 July 2022 0 Monday 18 July 2022 0 Tuesday 19 July 2022 0 Wednesday 20 July 2022 0 Thursday 21 July 2022 0 Friday 22 July 2022 0 Saturday 23 July 2022 0 Sunday 24 July 2022 0 Monday 25 July 2022 0 Tuesday 26 July 2022 0 External Links Apple Music About This Artist Features API Calls Ronnie Ferrari, Malik Montana, Tymek ? - Nie to Malczyńscy i nowa Muzyka Dawniej vs Dziś!💪 http://bit.ly/subekdlanas SUBSKRYBUJ NASZ KANAŁ!🔥 PLECAKI KOS
Przygotowaliśmy dla was galerię archiwalnych zdjęć z dziecięcej codzienności. Niektórym z was na pewno zakręci się łezka w oku! Pamiętacie takie dzieciństwo?Zabawa na kocyku, 1979 rok
  1. Опεхуκесни еֆыኝу
  2. Жኾψሢλիժ цобрո гθхри
  3. Βጠչቿ βе ኸпсиշе
    1. Орю ին հቯзυтጥբе
    2. Թеሞሱδէςучጥ дυкፌζօвув
    3. Оζοм еδошаչе ибխፒቀшեր сιжаφኑт
Wolicie to co było kiedyś, czy to co jest dziś? Koniecznie napisz w komentarzu! 😅Gościnnie wystąpił: @kebcio #shorts Moje dzieciństwo wyglądało zupełnie inaczej niż dzieciństwo mojej córki. Dzieli nas nie tylko te trzydzieści kilka lat, ale i ogromne zmiany, jakie dokonały się w Polsce i na świecie. Najpierw zmiana ustroju, zaraz po niej rewolucja elektroniczna – to wszystko sprawiło, że moje dziecko wychowuje się w zupełnie innych czasach. W moim dzieciństwie pewnie by się nie odnalazła. I szczerze mówiąc – ja w jej też. Mój dress code był dosyć sztywny. Do szkoły znienawidzony fartuszek (nosiłam go do połowy podstawówki), w domu to, czego nie szkoda. Przebierałam się raz, po powrocie ze szkoły. Duśka przebiera się, kiedy chce. I wcale nie dlatego, że ja jestem bardziej wyrozumiała, niż była moja mama. Wytłumaczenie jest proste – ja mam pralkę automatyczną, moja mama prała w starej dobrej Frani. Frania była naprawdę spoko, wszystko się ładnie dopierało. Miała tylko kilka minusów: nie wlewała sama sobie wody, nie podgrzewała, nie wylewała i nie wirowała. Mój czas wolny to był czas spędzony na dworze. Nieważne, lato czy zima. Na dworze siedziało się zawsze. Nikt nie mówił o smogu, chociaż był pewnie większy, niż jest dzisiaj. Nie zatrzymywały nas w domu komputery, bo mało kto je miał, a tak dosłownie, to znałam może jedną osobę, która w latach osiemdziesiątych miała komputer i mogła na nim grać. Telewizor też nas nie zatrzymywał. Pewnie dlatego, że były w nim tylko dwa programy i właściwie nic do oglądania. Na podwórku mieliśmy spokój, dorośli się nie wtrącali. No i była nas całkiem spora ekipa. Nigdy się nie nudziliśmy. Dziś jak nie wyjdę z Duśką na spacer, w zimie oczywiście, to ona nie bardzo ma co na dworze robić. I nawet jej się nie dziwię, jednoosobowe zabawy na śniegu jakoś nie cieszą. Moje menu było ściśle uzależnione od tego, co akurat „rzucili” do sklepu. Do dziś pamiętam, jak prosiłam o kluski z serem i ze śmietaną i… w sklepach nie było śmietany. Nikt mnie nie pytał, na co mam ochotę, bo wybór… nie, po prostu nie było wyboru. I tak muszę przyznać, że miałam dobrze, bo moja mama robiła najlepsze kopytka na świecie, podobnie placki ziemniaczane z gotowanych ziemniaków. Duśka praktycznie zawsze dostaje na obiad to, co chce. W tym tygodniu cztery razy smażyłam naleśniki. Bo niby czemu nie? Mój plan dnia właściwie nie różnił się od planu moich koleżanek i kolegów. Rano szkoła, po szkole do domu, lekcje i na dwór. Jeśli ktoś miał zajęcia dodatkowe, to na ogół w szkole. Tylko garstka dzieciaków z całego miasta załapywała się na zajęcia w Domu Kultury. Z mojego najbliższego otoczenia nikt. Ten sztywny plan dnia to był w sumie fajny wynalazek. Nie było takich sytuacji, że Zosia przychodzi po Marysię, bo nie chce jej się teraz odrabiać lekcji. Zosia wiedziała, że musi odrobić lekcje. I nikt jej do tych lekcji nie gonił. Zosia miała też pewność, że jak skończy i pójdzie na podwórko, to Marysia tam będzie, albo niebawem przyjdzie. Umówiła się przecież, prawda? A słowo, to było słowo. W porze dobranocki wszystkie dzieciaki szły do domu. I nikt nie miał pretensji, że ktoś tam to może dłużej. Nikt dłużej nie zostawał. Tak było i już. A Duśki to mi normalnie czasem żal, umówi się z kimś, a potem ten ktoś w ostatniej chwili odwołuje. No przecież dał znać, to wszystko w porządku, nie? Moja samodzielność rozpoczęła się szybciej niż samodzielność Duśki. Dlaczego? Moi rodzice nie mieli czasu się nade mną rozczulać. Nie, żeby mnie nie kochali, nic z tych rzeczy! Po prostu dzielili czas między prace i kolejki. Taka była wtedy rzeczywistość. I tak nie miałam najgorzej, mieszkaliśmy tuż obok babci, nie biegałam z kluczem na szyi. Nie czułam się poszkodowana, zaniedbana ani nic z tych rzeczy. Tak było i tyle. Nie tylko u mnie. Może dlatego tak dużo czasu spędzałam z rówieśnikami. Nikt nie chciał być sam w domu. Dziś moje dziecko ma mnie praktycznie na wyciągnięcie ręki. I pewnie to rozwiązanie ma zarówno plusy, jak i minusy. Ja jednak widzę więcej plusów. Moje zabawki zajmowały dwie półki i pół szafki. I nigdy nie pomyślałam, że mam ich za mało. Było akurat. Duśka ma ich zdecydowanie za dużo. Sama widzi, że niektórymi w ogóle się nie bawi. No ale takie czasy, zabawki się klonują. Moje ciuchy właściwie nie różniły się od ciuchów moich koleżanek. Zakupy robiło się dosłownie w trzech sklepach na krzyż, a i tak we wszystkich było to samo. Moda była bardzo szablonowa, zdarzało się, że kilka dziewczynek miało taką samą bluzkę. U chłopców było podobnie. A jak „rzucili” dresy do sportowego, to połowa szkoły miała takie same. Nikt się z nikim nie porównywał, nie było rywalizacji. Kilka osób, które miały „kogoś za granicą”, nosiło bardziej wymyślne ubrania. Ale nie porównywaliśmy się z nimi. Oni mieli „ciocię w Stanach” albo „babcię we Francji”, więc ich sukcesy garderobiane się nie liczyły. Gdyby zdobyli to w Polsce, to co innego… Moje dzieciństwo było szczęśliwe. Miałam kochających, chociaż zapracowanych rodziców, koleżanki i kolegów, słońce na twarzy i wiatr we włosach. Czego więcej mogłam chcieć? Mam nadzieję, że Duśka też kiedyś uzna swoje dzieciństwo za szczęśliwe. Ma kochających rodziców, którzy mają nienormowany czas pracy, więc ma ich jakby więcej niż ja swoich kiedyś, ma koleżanki i kolegów, masę zabawek, komputer. Tylko o to słońce na twarzy i wiatr we włosach jakoś trudniej. Tej wolności, którą my czuliśmy, wychodząc na dwór, już chyba żadne pokolenie małolatów nie poczuje. Fajny artykuł? Możesz nas pochwalić lub podzielić się nim z innymi :) Czytaj kolejny artykuł: Jak ubrać niemowlę i starsze dziecko na zimowy spacer? Te wskazówki ułatwiają zadanie Zima, zima, zima, pada, pada śnieg …. No kto nie kojarzy tej uroczej dziecięcej piosenki? I każdy pewnie nie raz podśpiewywał ją pod nosem, rozkopując na boki biały puch. Niestety, co zima, to gorzej. Na próżno szukać śnieżnych zasp i mrozu poniżej 20 stopni. Zima jaka jest, taka jest i nic się na to nie poradzi. Może bałwana nie ulepicie, bitwy na śnieżki nie rozegracie, ale jest wiele innych, ciekawych rzeczy do zrobienia. Warto korzystać z łagodnej aury za oknem i częściej wychodzić z dziećmi na dwór. Po pierwsze, nie rozsadzą wam z nudów domu, po drugie – i najważniejsze – zahartują się na powietrzu i dobrze zmęczą. Jedyny problem, jaki może pojawić się w trakcie obmyślania planów na wyjście z domu, to jakie ubrania założyć dzieciom? No bo tak – trzaskających mrozów może nie ma, ale aż tak ciepło nie jest, by się zbyt lekko ubierać. Rzeczywiście, kwestia ubioru bywa prawdziwym dylematem rodziców. A więc, jak przygotować dzieci, by było im ciepło i wygodnie podczas niewielkiego mrozu? Zacznijmy od niemowlęcia, bo ubranie maleństwa jest chyba najbardziej stresującą rzeczą. Nie ukrywam, że jako mama malucha, czasem miałam wątpliwości, czy ubieram go dobrze. Niemowlę nie poskarży się, że mu za ciepło, nie poprosi o dodatkowy kocyk, gdy zmarznie. Ewentualnie zacznie krzyczeć, ty się rodzicu zastanów, co może być nie tak. Najczęstszym błędem, jaki popełniamy, to przegrzewanie maluszka. Chcemy dobrze, a wychodzi odwrotnie, a wtedy biegniemy z rozkrzyczanym, czerwonym i spoconym dzieckiem do domu. Ubierając leżące niemowlę, możesz (ale nie musisz, jeśli masz dobry jakościowo, ciepły śpiworek w wózku) założyć mu jedną warstwę ubrania więcej, niż masz na sobie. Jeśli obawiasz się, że może zmarznąć, weź dodatkowy kocyk i włóż go do torby lub koszyka na zimowy spacer – lepiej dziecko okryć dodatkowo, niż rozbierać z mokrych ubrań. Jeśli masz wątpliwości, sprawdzaj kark niemowlaka, który powinien być ciepły, ale nie spocony. Ubranka powinny być przewiewne i wygodne, niekrępujące ruchów ciała. Pierwsza warstwa to najczęściej body z długim rękawem i rajstopki. Następnie spodenki (najlepiej dresowe) i bluza, albo zamiast kompletu, ciepły, jednoczęściowy pajacyk. Na koniec załóż kombinezon z zakrytymi stópkami, ciepłą czapkę i rękawiczki, jeśli nie ma ich przy kombinezonie. Szalik nie jest konieczny, ale pamiętaj o kremie chroniącym twarz dziecka przed mrozem i wiatrem. Ze starszymi dziećmi rzecz jest łatwiejsza, bo te mówiące bez problemu zgłaszają wszelką niewygodę i niedostatek ;) Przyjęła się zasada, według której starsze dziecko w wózku, jako mniej aktywne, może mieć o jedną warstwę ubrania więcej niż rodzic. Dziecko, które chodzi i jest aktywne, powinno mieć tyle warstw, co rodzic, a jeśli np. jest bardzo rozbiegane, to jedną warstwę mniej. Dziecku najlepiej zakładać podkoszulek przylegający bezpośrednio do ciała. Warto sięgać po bieliznę termoaktywną, która ogrzeje, ale dziecko w trakcie zabawy się nie spoci. Kalesony i rajstopy oraz bluza z polaru, to dobre zabezpieczenie przed utratą ciepła podczas minusowych temperatur. Okrycie wierzchnie powinno być wodo- i wiatroszczelne – u młodszych dzieci sprawdzi się jednoczęściowy kombinezon, który nie będzie się przesuwał i odsłaniał spodnich warstw podczas szalonej zabawy. Konieczna jest ciepła czapka, a gdy wieje, warto założyć kaptur. Ciepłe i nieprzemakalne buty zimowe, oraz grzejące skarpety dobrze ochronią stopy malca. Grube, woodoodporne rękawiczki doskonale sprawdzą się podczas zabaw na śniegu. W przypadku starszych dzieci krem ochronny na odkryte części ciała to również konieczność. I najważniejsze. Te rady, to jedynie wskazówki wypróbowane w praktyce przez wielu rodziców. Ostatecznie wszystko zależy od warunków atmosferycznych, bo inaczej ubierzemy dziecko podczas mrozu i wiatru, a inaczej, gdy za oknem jest zero stopni i słoneczko. Rozsądek polecam przede wszystkim. I pamiętajcie drodzy rodzice, lepiej, by maluch lekko zmarzł, niż gotował się w zbyt grubym ubraniu. Udanych spacerów życzę. Żaklina Fajny artykuł? Możesz nas pochwalić lub podzielić się nim z innymi :) Czytaj kolejny artykuł: Ostatnie tygodnie ciąży to czas kiedy masz już serdecznie dość i chcesz mieć już to za sobą! Ciąża trwa stanowczo za długo. Dziewięć miesięcy ciągłych zmian, burz hormonalnych, różnych dolegliwości, zakazów i nakazów, zdaje się być czasami niekończącą opowieścią. Szczególnie ostatni trymestr. W tym okresie każdy tydzień trwa jakby dwa razy dłużej i potrafi nieźle uprzykrzyć życie ciężarnej. I nie tylko jej… ;-) Ja co prawda nie miałam w żadnej ciąży większych powodów do zmartwień (mimo, że dwie poprzednie były zagrożone) i według wielu osób zostałam stworzona do bycia w stanie błogosławionym oraz rodzenia dzieci, ale tak czy siak różne dolegliwości mi dokuczały. I dziś będąc już na finiszu – do rozwiązania zostały mi teoretycznie niecałe dwa tygodnie – stwierdzam, że ta ciąża najbardziej mi dokuczała. Szczególnie ostatnie tygodnie, które każdego dnia, na przemian, serwują mi takie dolegliwości jak… Problemy ze snem – wydawałoby się, że po pracowitym dniu, jak wskoczę do łóżka, zapadnę w głęboki sen. A tymczasem budzę się dziesiątki razy bo… emocje i myśli szaleją w głowie, bo wiecznie pełny pęcherz każe wstawać i ciągle go opróżniać, bo dziecko na przekór własnej matce w nocy staje się bardzo aktywne i kopie ile ma sił w nogach. A do tego ten coraz większy brzuch, który nie pozwala wygodnie się ułożyć i stwarza problemy podczas przewracania się z boku na bok, czy wstawania. Puchnięcie nóg – w poprzednich ciążach miałam jakoś więcej szczęścia i ten problem mnie nie dotyczył. W tej niestety mnie dopadł, jakoś w 8 miesiącu i trzyma do dzisiaj. Szczególnie gdy w ciągu dnia dużo stoję, czy chodzę, wieczorami nogi nie dość, że podwajają swoją objętość to jeszcze bolą okrutnie – czasem mam wrażenie, że lada moment pękną mi żyły w piszczelach. Zaparcia – ani przed ciążą, ani we wcześniejszych jej etapach nie miałam żadnych problemów z wypróżnianiem. Pewnie dzięki temu, że raczej staram się dobrze odżywiać, pić dużo wody i być aktywną – każdego dnia serwuję sobie około 4-5 kilometrowe marsze. Jednak w tych ostatnich tygodniach, zapewne przez to, że dziecko jest już duże i zajmuje w brzuchu sporo miejsca, przyszło mi borykać się z zaparciami. A wraz z nimi wróciła inna przykra dolegliwość – pamiątka po pierwszym porodzie – hemoroidy! Zgaga – to dziadostwo męczy mnie okrutnie w każdej ciąży i żadna z polecanych metod na łagodzenie niestety u mnie się nie sprawdza. Pozostaje mi jedynie męczyć się i czekać aż to paskudne palenie przejdzie. Choć ostatnio (odpukać!) rzadziej mi dokucza, ale to pewnie zasługa położonego już niżej mojego dzidziolka. Senność – myślałam, że uczucie ciągłego zmęczenia i chęć spania nawet na stojąco, dotyczy tylko pierwszego trymestru, a tymczasem okazuje się, że nie! I tak jak w poprzednich ciążach tego nie doświadczyłam, tak teraz, w ostatnich tygodniach, każdego dnia walczę z tym paskudnym uczuciem – bo niestety będąc już podwójną mamą nie mogę się w spokoju położyć kiedy najdzie mnie na to ochota. Bóle pleców – to efekt dźwigania dodatkowych kilogramów, których siłą rzeczy przybyło. I nie pozostaje mi nic innego jak czekać, aż maluch przyjdzie na świat, odciążając w ten sposób przynajmniej w połowie mój kręgosłup – w połowie, bo później trzeba będzie tego szkraba nosić na rękach póki nie stanie się mobilny ;-) Skurcze nóg – nie wiem czemu, ale najczęściej pojawiają się w nocy i potrafią zerwać mnie z łóżka wprost do pionu. Od małego palca, przez łydki, uda, aż po pośladki – każdy centymetr moich dolnych kończyn doznał już w tej ciąży okropnego skurczu i bólu z tym związanego. Nerwobóle – efekt uciskania dziecka na różne nerwy, czasem dokuczają bóle w okolicach pleców, innym razem w kroczu, a jeszcze innym promieniują wzdłuż nogi, przysparzając tym samym niemałych problemów z poruszaniem się. Rady na to nie znalazłam, pozostaje mi więc jedynie czekać, aż maluszek się przesunie i przestanie uciskać. Nudności – to uczucie męczy mnie od dobrych kilku tygodni i daje znać, że finisz coraz bliżej – w poprzednich ciążach też mi dokuczały nudności, tyle że na kilka dni przed porodem, nie tygodni. Teraz więc bardziej mi ta dolegliwość uprzykrza życie, ale pocieszam się, że już naprawdę niewiele mi zostało i niebawem wszystko minie ;-) Rewolucje żołądkowo-jelitowe – podobnie jak nudności, pojawiają się u mnie w każdej końcówce ciąży, pojawiły się więc i teraz. To znak, że moje ciało przygotowuje się do porodu i wbrew pozorom – mimo, że źle się przez to czuję – napawa mnie to niemałym optymizmem. Skurcze przepowiadające – z każdym dniem jest ich coraz więcej i coraz mocniej dają o sobie znać. Początkowo pojawiały się tylko w trakcie lub po jakimś wysiłku, teraz już nie zważają na to co robię. Wybudzają mnie w nocy, na zmianę z pełnym pęcherzem i coraz bardziej doprowadzają do szału, bo coraz częściej zastanawiam się – kiedy nadejdzie „godzina zero”?? A nie będę ukrywać, że chciałabym, by nadeszła już teraz, bo mam serdecznie dość tej ciąży i wszystkich dolegliwości. Jestem zmęczona i znudzona tym stanem. Tęsknię za swoją dawną sylwetką, za płaskim brzuchem, za smakiem zimnego piwa, za przedciążowymi ubraniami i w ogóle za tym wszystkim co mogłam, a teraz nie. I im bliżej terminu porodu, tym bardziej wnerwia mnie to ciągłe zastanawianie się – kiedy to nastąpi?? Gdzie się zacznie akcja (w domu czy miejscu publicznym)?? I w ogóle JAK to będzie?? Dlatego chcę już szczęśliwego zakończenia. Chcę mieć to z głowy! Fajny artykuł? Możesz nas pochwalić lub podzielić się nim z innymi :) T1IEM.